Tatry mają w sobie coś takiego, że człowieka czasami aż zatyka. W zimowej scenerii można poczuć się jak w bajce. Śnieg dodatkowo wygłusza otoczenie, przez co cisza jest tak przeszywająca, że bicie własnego serca przypomina walenie w wielki bęben. Gdy dodamy do tego noc otrzymujemy całkiem niezłą mieszankę. Jeszcze rok temu nie odważyłbym się sam wyjść w nocy do lasu a co dopiero mówić o górach, o Tatrach! Po części to zasługa nowej lampki od chińczyka, która zapodaje takie światło, że człowiek czuję się jakieś 40 razy bezpieczniej. Co nie zmienia faktu, że jestem sam, w lesie, jest ciemno, cicho, pusto.. Na swój pierwszy raz wybrałem dobrą porę bo śnieg zapewnia dobry kontrast i jest trochę jaśniej, niż gdy go nie ma. Boję się, pewnie że się boję. Najbardziej chyba zwierząt. Najbardziej niedźwiedzia. I wilków. Ale zawsze sobie mówię, przecież pewnie mają swoje ścieżki a i ze mnie miałyby marną kolację ;)
Przy okazji ostatniej wycieczki postanowiłem nieco nagiąć
obowiązujące w Tatrach zasady i pojechałem rowerem pod Czarny Staw Gąsienicowy.
Ścieżka super, obfitująca w genialne widoki i zapewniająca dużo wrażeń jeśli
chodzi o samą jazdę – wąsko i technicznie, z jednym tylko podejściem przy
końcu. Spotkałem ~10 osób. Reakcje skrajnie różne. Pierwszy z panów ostro mnie
zganił, że nie wolno, że nie wolno i że nie wolno. Później już przy Stawie spotkałem
czterech lokalesów w średnim wieku. Pierwszy po podejściu do mnie powiedział:
‘Mamy cię opierdolić’ Hehe, to ten poprzedni już zdążył się pochwalić
napotkanym rowerzystą. Drugi przywitał się ze mną jakbyśmy się znali dobre czternaście
lat. Powiedział, że oni popierają, że luz, że ogólnie szacun za rower i to
miejsce. Raźniej mi się zrobiło. Oczywiście liczyłem się z tym, że spotkam
straż parku, albo że ten pierwszy napotkany doniesie komu trzeba i będą na mnie
czekali na dole. Ale… pomyślałem wuj z tym. Ostatecznie podjąłem decyzję sam, w
pełni liczyłem się z konsekwencjami i uznałem, że dam radę nie narażając ani
siebie ani innych na niebezpieczeństwo. Czy było warto? Pytanie retoryczne.
Stojąc tam nad tym stawem z rowerem, w otoczeniu takich sław jak Zawrat czy
Kościelec nawet mandat 500pln wydawał mi się jakąś błahostką.
Swoją drogą zakaz pedałowania po Tatrach, tak samo jak po
większości Bieszczad, uważam za mocno krzywdzący rowerzystów. Chociaż… z
drugiej strony w Tatrach w sezonie przewijają się takie tłumy, że może
faktycznie nie byłoby miejsca jeszcze dla rowera. Nie przemawia do mnie za to
argument o niszczeniu szlaków. Chmara turystów i np. biegaczy przy okazji Biegu
Rzeźnika czy Ultra Granią Tatr sieją przecież duużo większe spustoszenie, niż
rower. Zawsze jednak pozostaje noc i chińska lampka ;)
Po kliknięciu w odnośnik ‘gale-ryja’ ukaże się przed wami
paręnaście ujęć z ostatnich dwóch nocno-dziennych wypadów. Pierwszy na
Rysiankę, drugi w Tatry. Zapraszam do rzucenia gałką oczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz